Odebrano mi nadzieję spośród rzeczy, które najbardziej kochałem
i najbliższe były memu sercu, oby nie na darmo?
Bo jestem smutny, bo stałem się bogaty grając biednych, bo wyleczono mnie z nienawiści, za to dano pretensje
– wszystko dyskusyjne,
a mój dom we mgle, z ogrodem, a w tej rzece pod lodem. Mój dom pełen obcych rąk.
Bo kocham ludzi, przyjaciół, których się znajduje w biedzie, jak skarb, talizman, czterolistną koniczynę,
moją jedyną ojczyzną płynne granice.
– Boga próba kruszcu – on jest lekiem bez recepty,
mam w sobie poetykę drżenia i skandalem byłoby gdy rozmowy nie byłyby spisane – nieba bym przychylił samotnym i strąconym wyspom.
Panie – choć dałeś mi zdolności artystyczne, to wiem, mam to szczęście, że wiary we mnie nie zgubiłeś,
choć ja czasem zawodzę, bo kocham starość i starości ufam. Na niebie bilion gwiazd, a jedna z nich co twoje imię ma…
– Kiedy wrócisz? bo tęsknota moje serce ściska i staje, to nie będzie przykład pustej wiedzy.
Skazani znają każdy kąt swojej wyspy.
Suwenir
0