będziemy upijać słońce
w beczułce z gradem
żadnej zasady ortograficznej
a przecież powiedziano:
„żadnej pracy się nie boi” – więzień kałuży
usiądź wygodnie, nie czas na kawę kotku
najpierw zajdzie słońce, potem fakt,
a w rezultacie, ona
i wojna światowa
zabierze nam pisklę, które zawsze
w środku poematu przesypuje
piasek w klepsydrze, między ludzkimi oczyma nie ma wierzb
papierowi kochankowie wydadzą
noce, na pniu wiersz o charakterze
spowiedzi
świnia, pies czy kura
zostanie zarżnięta, jak kamień,
który na widowni nie wie, jak wygląda w oczach świata
dla siebie mgła będzie kurtyną,
jak dzwon drżący
na przyszłe jeziora położą całun
i nikt, kto nie znał cię osobiście
nie poświadczy, że wiecznie stojący w kolejce
otworzy usta dla słowa
ryby zejdą z warty, by rozpocząć spór
o parasole, których szyje przeklęły ulice
dla jazdy wozom o trzech kołach
list od lata przyniósł renesans
rozwódka poślubiła całą drogę mleczną
czego nie zdążył zrobić przez 87 lat