„Norweski przypływ (Słońce i Księżyc)”
budzi mnie świt tysiąca słońc
rozpiera wszelki zachwyt czterolistna koniczyna
na statku zwariowały przyrządy pomiarowe nawigacji
liryka już nie obejmuje skali,
bo dlaczego chłopiec staje się w jednej chwili generałem
broniąc racji stanu w jakim jest jego dziewczyna?
wszyscy wiemy, że chodzi tylko o ten jeden –
pierwszy promień uknuty przez matematyka,
który jest zarazem architektem
wszechrzeczy, pierwsze wynalazki nadeszły razem
z cywilizacją wylewów, jesteś zabawką w butelce
– statkiem zaryglowanym konkluzją, dziecko pyta
– w sercu oświecony umysł wie, że może
jego słowo się wypełni, zanucę przyśpiew o marynarzu,
który w każdym porcie wychodzi na świat…
z matki karmiącej życiem, rozgrywa się przypływ
(być może „karmazynowy, polując na czerwony…”)
a może rumieńce piekła wyboru, bosmanie?
Zasnuta morską falą Liryka (z życiem marynarza w tle)… Przenośnia wpada w przenośnię “wirem” 🙂
LikeLike